Siedziałam na łóżku, wpatrując się tępo w ścianę. W ręku ściskałam zapłakany, mokry już kleksami test ciążowy z dwoma wyraźnymi, różowymi kreskami. Te cholerne dwie kreski, które wywróciły moje dotychczasowe życie do góry nogami.
Jeszcze kilka tygodni temu świat wydawał mi się taki kolorowy i beztroski. Chodziłam do liceum, spotykałam się z przyjaciółmi. No i miałam chłopaka, z którym ostatnio posunęliśmy się o krok dalej. Wpadliśmy w sidła namiętności, zakochani i nieświadomi konsekwencji. A teraz w środku mnie rozwijało się nowe życie.
Próbowałam sobie wmówić, że to na pewno pomyłka. Przecież przyjmowałam tabletki antykoncepcyjne! Tyle że faktycznie parę razy zapomniałam… No i wyszło jak wyszło.
Trzęsłam się ze strachu na samą myśl, co powiedzą moi rodzice. Byli bardzo konserwatywni i religijni. Od zawsze wpajali mi i mojemu starszemu bratu, że seks przed małżeństwem jest wielkim grzechem. A tu nagle ich siedemnastoletnia córeczka zachodzi w ciążę z chłopakiem!
Miałam ogromne wyrzuty sumienia. Czułam, że ich zawiodłam. Przecież zawsze byłam grzeczną, ułożoną córeczką z dobrymi stopniami. A kiedy tylko trochę poluzowałam cugle, od razu spotkała mnie kara w postaci nieplanowanego dziecka.
Schowałam test do szuflady i zaniosłam się szlochem. Kim ja teraz byłam? Dzieckiem czy przyszłą matką? Czy w ogóle dam sobie radę z wychowaniem noworodka? A studia? Przecież marzyłam o medycynie…
Przez kilka następnych dni chodziłam jak struta, zbierając w sobie odwagę na rozmowę z rodzicami. Z każdym dniem brzuch rósł mi coraz bardziej. Musiałam nosić luźniejsze bluzki, żeby to zamaskować. Ale ile jeszcze mogłam to ukrywać?
W końcu pewnego wieczoru, gdy mama, tata i mój brat siedzieli przy kolacji, wypaliłam z siebie te słowa, które dławiły mnie od środka:
– Jestem w ciąży… Przepraszam. Wiem, że was zawiodłam.
Zapadła kompletna cisza. Mama upuściła widelec z trzęsącej jej się dłoni. Tata zmierzył mnie chłodnym, surowym spojrzeniem. W oczach brata dostrzegłam politowanie pomieszane ze współczuciem.
I wtedy wyrzuciłam z siebie wszystko jednym tchem – jak to się stało, że straciliśmy czujność z Jankiem, że to nie było naszą intencją i bardzo, ale to bardzo tego żałujemy. Mama zaczęła płakać cicho.
– Jak mogłaś nam to zrobić? Ufałem ci! – krzyknął tata, wstając gwałtownie od stołu. – Pod moim dachem! Co ludzie powiedzą?!
– Kochanie, uspokój się… wszystko jakoś będzie – łagodziła mama, która z trudem dochodziła do siebie po szoku.
Tata jednak nie dawał za wygraną. Krążył po pokoju wzburzony, mamrocząc coś o hańbie na rodzinie i grzesznym zachowaniu młodych. W końcu trzasnął drzwiami od pokoju.
Zaczęłam szlochać jeszcze bardziej, a mama przytuliła mnie mocno do siebie. Pogładziła po rozczochranych włosach.
– Już dobrze, skarbie. Najważniejsze, że jesteś zdrowa. Damy sobie radę.
Mój brat także podszedł i położył mi rękę na ramieniu.
– Dasz radę, siostrzyczko. A jeśli ten cały Janek cię zostawi, to mu nogi z dupy powyrywam – powiedział groźnie, a ja zaśmiałam się przez łzy.
Moja mama i brat stanęli po mojej stronie, choć nie ukrywali swojego rozczarowania. Ojciec potrzebował więcej czasu, ale w końcu i on pogodził się z faktem, że wkrótce zostanie dziadkiem. Choć moje nastoletnie życie wywróciło się do góry nogami, wiedziałam że rodzina zawsze będzie przy mnie. Damy radę, jakoś to będzie. Musi być.
Ania z Krakowa, czytelniczka
Zobacz także: