Zazwyczaj w pierwszym dniu okresu od rana leżałam zwinięta w kłębek na łóżku, zagryzając zęby z bólu. Kolejna fala ostrych skurczy przetaczała się przez mój brzuch. Z trudem wstawałam po kolejną pigułkę przeciwbólową.
Byłam przyzwyczajona do bolesnych miesiączek, ale tym razem coś mi nie pasowało. Okres spóźniał mi się już trzeci tydzień, co nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Nawet w młodszych latach, kiedy miewałam skoki hormonów, cykl był regularny jak zegar.
Próbowałam sobie wmówić, że to z powodu stresu w pracy i napiętego terminarza spotkań. Odkąd założyłam własną firmę consultingową, ledwo nadążałam z realizacją projektów. Byłam wiecznie zagoniona, zasypiałam przy biurku nad raportami. Ale gdzieś tam z tyłu głowy tliło się podejrzenie, że może jednak jest inny powód mojego złego samopoczucia.
Bo faktycznie czułam się dziwnie od jakiegoś czasu. Zasypiałam na stojąco o dziwnych porach, a rano budziłam się z mdłościami. Miewałam osobliwe, nocne zachcianki na lody czekoladowe albo ogórki kiszone. Czasem nachodziły mnie nagłe, bezpodstawne zmiany nastroju i wybuchałam płaczem lub śmiechem bez konkretnej przyczyny.
Moja znajoma żartowała ostatnio, że zachowuję się jakbym była w ciąży. Mało brakowało, a oplułabym ją herbatą ze śmiechu. Przecież skończyłam czterdzieści sześć lat! Byłam już babcią dwójki wnucząt! Ten etap życia dawno mam za sobą. Poza tym z mężem od lat stosowaliśmy prezerwatywy, bo nie planowaliśmy kolejnego dziecka. Paulina, nasza jedyna córka, też nie zamierzała zachodzić w drugą ciążę, skupiona na karierze prawniczki.
Nasze życie układało się bardzo dobrze. Córka z mężem mieszkali blisko nas, odwiedzali nas często razem z twoimi pociechami – dwuletnią Zosią i czteromiesięcznym Antosiem. Ja sama angażowałam się w prowadzenie firmy, podczas gdy mąż planował niedługo przejść na emeryturę po trzydziestu latach pracy w banku. Nasza codzienność z dala była od pieluch czy karmienia noworodka w nocy!
Tyle że objawy, które odczuwałam, zdawały się zaprzeczać mojemu racjonalnemu myśleniu. Postanowiłam więc rozwiać te bezsensowne wątpliwości i kupiłam test ciążowy w drogerii. Zamierzałam go zrobić tylko po to, by stwierdzić, że moje hormony po prostu szaleją w okresie menopauzy.
Jednak kiedy zobaczyłam dwie wyraźne, różowe kreski na teście, zamarłam z niedowierzaniem. To niemożliwe, pomyślałam. Na pewno źle odczytałam instrukcję albo test jest wadliwy. Jeszcze tego samego dnia zrobiłam kolejne trzy testy różnych marek. I za każdym razem były dwie kreski.
Czułam jak moje ręce i nogi drżą niekontrolowanie. Serce waliło jak oszalałe. Byłam w szoku, nie wierząc własnym oczom. Jak to możliwe? O tej porze życia powinnam być już w trakcie menopauzy! To musi być jakaś pomyłka, próbowałam wmówić sobie w panice.
Następnego dnia wybrałam się do swojej ginekolożki, do której chodziłam regularnie od dwudziestu lat. Z nadzieją czekałam, aż powie mi, że to jakiś żart albo choroba hormonalna wywołująca mylące objawy ciążowo-menopauzalne.
Ale doktor Mirska, patrząc na monitor podczas przeprowadzania badania ultrasound, tylko uśmiechnęła się ciepło.
– Gratuluję! Jest pani w szóstym tygodniu ciąży, wszystko wygląda dobrze.
Prawie spadłam z fotela ginekologicznego! Zaczęłam wykrztuszać z niedowierzaniem:
– Ale jak to możliwe?! Przecież mam czterdzieści sześć lat! Jestem w okresie menopauzy! To musi być pomyłka!
Doktor Mirska uspokajająco ścisnęła moją dłoń. Wyjaśniła, że co prawda rzadkie, ale zdarzają się przypadki ciąż u kobiet w okresie menopauzy. Czasem jeszcze zachodzi owulacja i dochodzi do zapłodnienia mimo upływu czasu.
– Pani organizm płatał figle, ale nic tej maleńkiej istotce nie dolega. Wszystko rozwija się prawidłowo jak na szósty tydzień. Oczywiście będzie to ciąża wysokiego ryzyka ze względu na wiek, ale przy odpowiednich badaniach i opiece damy radę – zapewniła doktor.
Wyszłam z gabinetu oszołomiona, osaczona przez nową wizję ponownego macierzyństwa w czwartej dekadzie życia. Jeszcze nigdy nie czułam się tak zagubiona.
Powinnam cieszyć się z cudu, który zagościł w moim łonie, ale wszystko wywracało moje dotychczasowe życie do góry nogami. Przecież byłam już babcią! Co pomyślą nasi bliscy i znajomi? Jak to możliwe, aby kobieta w moim wieku donosiła zdrową ciążę? Czy moje ciało w ogóle wytrzyma te ponad trzydzieści tygodni oczekiwania na dziecko? Sama już nie czułam się młodo, więc jak sprostam wyzwaniu macierzyństwa i bezsennych nocy przy noworodku?
Choć ogarniała mnie panika, w głębi duszy wiedziałam, że nie potrafiłabym zabić tego cudownego poczęcia. Musiałam ufać, że tak miało być. Jako osoba wierząca, widziałam w tej ciąży znak od Boga, że wszystko ma swoje przeznaczenie.
Kiedy wróciłam do domu, przekazałam oszołomionemu mężowi nowinę. Janek z początku osłupiał ze zdumienia, ale zaraz potem jego twarz rozjaśniła się radością. Choć ciąża była dużym zaskoczeniem w naszym wieku, ojciec mojego przyszłego dziecka cieszył się jak dziecko. Czule pogładził mój wciąż jeszcze płaski brzuch.
– Kocham cię! Z tego maleństwa na pewno wyrośnie wspaniały człowiek, skoro już w drodze na ten świat zdziałało taki cud.
Oddałam mu czuły uścisk, wzruszona jego bezwarunkowym wsparciem. A jednak nie byłam w tym sama. W tej wszechogarniającej, nieprzewidzianej radości zapomniałam o wszelkich obawach. Najtrudniejsze mieliśmy jednak przed sobą – oznajmienie tej nowiny naszej córce i wnukom.
Kilka dni później przyszli do nas na obiad Paulina z mężem i dziećmi. Czekaliśmy z Jankiem na odpowiedni moment w trakcie posiłku.
– Mamo, z ojcem coś jest nie tak?
– zaniepokoiła się Paulina, przyglądając się tacie obracającemu widelec i gubiącemu się we własnych myślach. Faktycznie, Janek był bardzo spięty i zdradzał swoje podekscytowanie.
-Wszystko z nami w porządku, skarbie. Chcemy wam tylko coś ogłosić… – wzięłam głęboki oddech. – Jestem w ciąży.
Paulina upuściła sztućce z trzaskiem na talerz, a jej mąż zakrztusił się kawałkiem mięsa.
-ŻE CO PROSZĘ?! – krzyknęła moja córka z niedowierzaniem. – Przecież oboje macie po czterdzieści kilka lat! To jakiś żart?!
Zapewniliśmy ją, że mówimy całkowicie poważnie. Wyjaśniłam całą historię o niespodziewanej ciąży w okresie menopauzy i pozytywnych testach. Nasze dorosłe dziecko nie mogło w to uwierzyć, dopóki nie pokazałam jej wszystkich możliwych zaświadczeń z przychodni na potwierdzenie. Dopiero kiedy zobaczyła wydruk z badania USG wyraźnie pokazujący zarodek, zamilkła oniemiała.
Po kwadransie milczenia, przeplatanym cichym pochlipywaniem, Paulina nagle wstała od stołu i mocno mnie uściskała.
Mamusiu! To niesamowite! Trochę mnie szokowało na początku, ale tak się cieszę! To przecież wspaniała nowina.
Resztę posiłku spędziliśmy na rozmowach o ciąży, planach i obawach z tym związanych. Z dumą powiedzieliśmy też naszym wnukom, że wkrótce będą miały wujka lub ciocię. Choć były zbyt małe, by w pełni zrozumieć tę sytuację, Antoś z radością klasnął w swoje maleńkie rączki. A ja płakałam ze szczęścia, patrząc na reakcje moich bliskich. Czułam, że wszystko będzie dobrze.
Nadesłane przez panią Karolinę z Wrocławia
Zobacz także: