„Nigdy nie sądziłam, że to mnie spotka. Facet leży na kanapie i nie kwapi się do roboty!”
-Eeej, Jolu! Spotkałam się z Mańką i nie uwierzysz, co mi opowiedziała! – wykrzyknęła Wioletta, wpadając na kawę do mojego mieszkania.
Mańka to moja kuzynka, a Wiolka jest jej najlepszą przyjaciółką. Postanowiłyśmy ponarzekać na facetów przy kawce i jakichś słodkościach, więc od razu przeszłam do sedna.
-No co jej? Znowu Jareczek narozrabiał? – zapytałam. Jareczek to jej mąż, wieczny rozrabiaka.
-Nie, nie! Chodzi o jej brata, Mirka! – wyjaśniła Wiolka. – Pamiętasz go? Ten z wąsikiem?
-Ach, ten niby taki przystojny brunet? Fakt, jest dobrze zbudowany – przyznałam.
-No to słuchaj! – Wiolka nachyliła się konspiracyjnie. – Mirek od roku nie pracuje! Siedzi cały dzień w swoim mieszkaniu przed telewizorem. Mańka się strasznie o niego martwi.
Omal nie zachłysnęłam się kawą ze zdziwienia. Mirek zawsze był taki ambitny, dobrze zarabiał jako handlowiec. Co się mogło stać?
-Ale jak to? Zwolnili go z roboty? – zapytałam zaintrygowana.
-Nie, nie! – westchnęła Wiolka. – Po prostu się zwinął i tyle! Mówi, że już mu się nie chce i ma wszystkiego dość. Mańka się boi, że wpadnie w depresję albo coś…
Potrząsnęłam głową z niedowierzaniem. Znałam Mirka jako szczęściarza, wiecznego optymistę i prawdziwego pracusia. Zupełnie nie pasowało do niego takie zachowanie.
-A ona nic nie robi? Nie motywuje go jakoś? – dociekałam.
-A jak myślisz? – prychnęła Wiolka. – Non stop go zachęca, żeby znalazł sobie nową robotę. Ale on tylko ją zwodzi i mówi, że się za chwilę za to weźmie. A potem ląduje z powrotem na kanapie!
Przyznam, że zrobiło mi się trochę smutno. Sam fakt, że Mirek przestał pracować, wydawał się niepokojący. Do tego dołączyłam się do zmartwień Mańki – co jeśli on rzeczywiście popadnie w depresję?
Później zadzwonił telefon Wiolki. To była Mańka we własnej osobie! Chciała się ze mną zobaczyć i wszystko szczegółowo opowiedzieć.
Umówiłyśmy się na spotkanie u niej w domu. Przygotowałam mój firmowy sernik na krucho-drożdżowym spodzie. Wiolka obiecała, że zabierze wino. A Mańka tylko się przygotowała mentalnie, żeby całą prawdę o Mirku z siebie wyrzucić.
Kiedy się zjawiłyśmy, wyglądała na autentycznie przybitą. Twarz miała pooraną zmartwieniami, a w oczach kręciły się łzy. Wzięłam ją w ramiona na powitanie, by trochę podnieść na duchu.
-Dzięki, że jesteście, dziewczyny – szepnęła ze smutnym uśmiechem. – Naprawdę już nie wiem, co mam robić. Mirek to naprawdę poważny przypadek…
Zajęłyśmy miejsca na dużej, wygodnej sofie. Mańka nalała nam wszystkim po kieliszku wytrawnego wina i zaczęła swoją opowieść.
-Wszystko zaczęło się w zeszłym roku. Najpierw były małe sygnały – zaczął się spóźniać do pracy, wracał z niej przybity. Potem stracił ten swój zwykły blask, zaniedbywał się coraz bardziej. A w końcu po prostu zwolnił się z tej roboty, nawet się nie kryjąc!
Wiolka i ja sapnęłyśmy ze zdziwienia.
-Ale jak to? Po prostu rzucił dobrą posadę? – upewniłam się.
Mańka potaknęła, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Tłumaczył, że już dłużej nie mógł znieść tej presji, tych terminów, kłótni z szefem. Mówił, że się tam zupełnie nie rozwijał i nic go tam nie satysfakcjonowało. Nie chciał tego słuchać, że w życiu wszędzie są jakieś problemy. Po prostu postawił na swoim!
-Ale to jeszcze nie wszystko, co? – zapytała Wiolka z przeczuciem. – Bo przecież zwolniwszy się, mógłby od razu zacząć szukać nowej roboty?
Mańka pociągnęła łyk wina, jakby nabrała odwagi.
-Racja, mógłby… Tylko, że nie chciał! – wyrzuciła z siebie. – Zaczął się obijać i odpalił totalnego lenia! Leży sobie całymi dniami to na kanapie, to przed telewizorem. Najwyżej wstaje, żeby się najeść albo pójść do łazienki. Czasami mam wrażenie, że w ogóle się nie myje! – kontynuowała Mańka ze smutkiem. – Wczoraj zaproponowałam mu wyjście na świeże powietrze, ale tylko machnął ręką. Nawet się nie odezwał!
-Ojej, ale to już jest jakiś koszmar! Mirka nie można nawet rozpoznać! – wtrąciła zaniepokojona Wiolka.
Mańka pokiwała głową w geście rezygnacji.
-Dokładnie, to już nie jest ten Mirek, którego znałyśmy. Kiedyś taki żwawy, a teraz cień człowieka. Próbowałam z nim rozmawiać, wypytywać, co się dzieje, ale on się tylko zamyka w sobie albo ucieka od tematu.
Przyglądałam się jej ze współczuciem. Wyraźnie cierpiała z powodu obojętności męża. Postanowiłam jakoś jej doradzić.
-Słuchaj Mańka, wiem, że to trudne, ale nie możesz się poddawać. Spróbuj raz jeszcze z nim szczerze porozmawiać. Albo może zaangażuj kogoś z jego dawnych kolegów z pracy? Czasem obcy mają większy wpływ niż bliscy.
Mańka jakby nabrała nowej nadziei. Kiwnęła głową, po czym nalała nam wszystkim kolejną porcję wina. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Mańka od razu się ożywiła.
To na pewno Mirek wrócił! – rzuciła i pobiegła otwierać.
Z salonu usłyszałyśmy jego zblazowany głos. Chwilę później oboje weszli do środka. Mirek od razu nas zobaczył – dwie rozgadane i rozluźnione dziewczyny po kilku kieliszkach.
No proszę, cała pani gospodyni. Musiałaś zaprosić towarzystwo? – mruknął z wyrzutem do Mańki.
Zaczęłam się zbierać do wyjścia, czując niezręczną atmosferę. Jednak Mańka mnie zatrzymała.
– Nie idźcie jeszcze, dziewczyny. Czas w końcu wyjaśnić sprawę raz na zawsze! – oznajmiła stanowczo.
Mirek zmieszał się, jakby nie spodziewał się takiej konfrontacji. Mańka wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić:
– Kochanie, wiem, że przechodzisz przez jakiś kryzys. Ale tak dłużej być nie może! Zamknąłeś się w sobie, zwolniłeś z pracy, przestałeś dbać o siebie i nasze życie. Nie poznaję cię! Błagam, powiedz mi, co się dzieje? Może razem znajdziemy jakieś rozwiązanie?
Mirek patrzył na nią przez chwilę bez słowa. W końcu spuścił wzrok i zaczął mówić cichym, zmęczonym głosem:
-Masz rację Mańka, ostatnio wszystko się we mnie posypało. Nie chcę tak dłużej żyć, ale jakoś nie potrafię nad tym zapanować. Zwolniłem się z pracy, bo totalnie mnie ona przytłoczyła. Presja, wymagania, konflikty z szefem – w pewnym momencie to wszystko zaczęło mnie przerastać. Czułem się jak w klatce, z której nie ma wyjścia. Dlatego zrezygnowałem, chociaż zdaję sobie sprawę, że to był impuls.
Mańka słuchała go w napięciu, nie przerywając. Mirek kontynuował wpół do nas, wpół do siebie:
-Od tego czasu po prostu się pogubiłem. Tak jakby zabrakło mi celu i motywacji do czegokolwiek. Leżałem i zastanawiałem się, co dalej ze sobą zrobić. Ale im dłużej tak trwałem, tym gorzej się czułem. Wpadłem w rodzaj błędnego koła…
Nagle spojrzał nam w oczy, jakby sobie coś uświadomił.
-Ale teraz to widzę! Dzięki wam, że tu jesteście. Wasza obecność i to, że Mańka się o mnie tak ujęła, uświadomiły mi, że muszę się w końcu otrząsnąć. Nie mogę dłużej tak życia marnować!
Mańka z ulgą przytuliła go do siebie. Też się ucieszyłyśmy, widząc przebłysk jego dawnego „ja”.
-Jutro od rana zacznę szukać nowej pracy! – obiecał z przejęciem. – A dziś…dziś chcę zająć się domem, sobą, wszystkim co przez ten czas tak bardzo zaniedbałem. Wybaczysz mi, kochanie?
-Oczywiście, najważniejsze, że chcesz wziąć się w garść – uśmiechnęła się Mańka przez łzy.
Wiolka i ja również się uśmiechnęłyśmy, widząc tę wzruszającą scenę. Może nie rozwiązałyśmy wszystkich problemów Mirka, ale przynajmniej udało się go postawić na nogi. Odtąd wszystko pójdzie już tylko ku lepszemu.
Postanowiłyśmy zostawić ich samych – małżonków, którzy dostali kolejną szansę na szczęście. W drodze do domu czułam spokój, że nic nie musi trwać wiecznie, nawet najgorsza przysłowiowa „czarna dziura”. Kluczem jest chęć zmiany i wsparcie bliskich.
Nadesłała Agnieszka z Lublina
Zobacz także: