Od kilkunastu lat pracuję jako ochroniarz w dużej firmie ochroniarskiej „Bezpieczna Przystań”. Pamiętam, jak zaczynałem – byłem wtedy młodym, ambitnym chłopakiem, który chciał zarabiać na życie i utrzymanie rodziny.
– Dzień dobry, przyszedłem w sprawie ogłoszenia o pracę ochroniarza. – przedstawiłem się sekretarce, gdy po raz pierwszy wszedłem do biura firmy.
– Witam. Proszę usiąść, za chwilę ktoś pana przyjmie.
Po kilku minutach do pokoju wszedł starszy, siwowłosy mężczyzna.
– Dzień dobry, chciałbym podjąć pracę jako ochroniarz.
– Miło pana poznać. Nazywam się Piotr Nowicki i jestem szefem ochrony. Zapraszam do mojego gabinetu, porozmawiamy.
W gabinecie pan Piotr zadał mi kilka pytań o doświadczenie i motywację do pracy w zawodzie. Odpowiedziałem szczerze, że nie mam wprawdzie doświadczenia w ochronie, ale jestem silny, sprawny fizycznie i lubię pracę, która wymaga czujności oraz szybkiego reagowania. Ponadto chcę zarabiać na utrzymanie żony i dwójki małych dzieci.
– Rozumiem. Jesteś młody i ambitny. Myślę, że nadajesz się do tej pracy. Możemy cię zatrudnić najpierw na okres próbny.
No i tak się zaczęła moja przygoda z firmą. Początkowo pracowałem jako zwykły ochroniarz – pilnowałem biurowców, magazynów i sklepów. Była to ciężka praca w systemie zmianowym, często w nocy lub w weekendy, ale dawała satysfakcję i stabilny, choć niewielki dochód. Z czasem awansowałem na starszego inspektora ds. bezpieczeństwa.
Niestety, mimo wieloletniego stażu i doświadczenia, moje zarobki wciąż są na poziomie najniższej krajowej. Regularnie proszę szefa o podwyżkę, ale zawsze słyszę tę samą odpowiedź:
– Rozumiem, zasługujesz na więcej. Ale sytuacja firmy jest trudna. Rynek ochroniarski jest mocno nasycony, a marże niskie. Ledwo wiążemy koniec z końcem. Na razie nie stać nas na podwyżki.
– Cóż, wiem, że szef ma rację. Konkurencja w branży ochroniarskiej jest olbrzymia, a stawki ciągle spadają. Wielu klientów wybiera te firmy, które oferują najniższe ceny. Czasem kosztem jakości usług i standardów bezpieczeństwa. Niestety przekłada się to na nasze pensje. Ja zarabiam teraz dokładnie tyle, ile wynosi najniższa krajowa. Ledwo starcza na opłaty i utrzymanie rodziny.
Czasem zastanawiam się, czy nie szukać pracy w innym zawodzie. Jednak kocham swoją profesję i ciężko byłoby zaczynać wszystko od nowa. Mam nadzieję, że wkrótce i nasza branża doczeka się lepszych czasów. A szef w końcu znajdzie środki na podwyżki dla swoich najbardziej oddanych pracowników. Ja nie tracę nadziei!
Nadesłał Marcin z Katowic
Zobacz także: