Moja historia zaczęła się kilka lat temu, kiedy poznałam Tomasza. Od razu między nami zaiskrzyło. Często się spotykaliśmy, rozmawialiśmy godzinami, a nasze randki były pełne romantycznych pocałunków i przytulanek. Sądziłam, że to miłość mojego życia!
Kiedy po roku zaręczyliśmy się, a potem wzięliśmy ślub, czułam się najszczęśliwszą kobietą na świecie. W końcu wychodziłam za mąż za wspaniałego, kochającego mężczyznę. Niestety, z biegiem czasu zauważyłam niepokojące zmiany.
Z początku Tomek przestał mnie całować tak często jak dawniej. Myślałam, że to przez stres związany z nową pracą. Potem zauważyłam, że już w ogóle nie całujemy się na powitanie czy pożegnanie. Zniknęły też spontaniczne pocałunki i przytulenia. Gdy o to zapytałam, machnął ręką, że przecież i tak wiem, że mnie kocha.
Z czasem nasze wspólne wieczory ograniczały się do siedzenia obok siebie przed telewizorem. Tomek przestał zwracać na mnie uwagę, był cały czas zajęty telefonem. Czułam się coraz bardziej samotna, zaniedbana i niekochana.
Próbowałam z nim rozmawiać, wyjaśnić, jak bardzo brakuje mi czułości, ale tylko się denerwował. Twierdził, że przesadzam, że faceci tak po prostu mają, przytulanie go męczy. Obiecał poprawę, ale nic się nie zmieniło.
Postanowiłam więc działać. Na randki zabierałam go w romantyczne miejsca: piękne restauracje, ustronne ławeczki w parku, klimatyczny wieczór przy winie w urokliwej knajpce. Starałam się wyglądać i pachnieć jak najlepiej, mówiłam komplementy, uśmiechałam czule. Reakcji brak. Tomek był kompletnie odporny na moje zaloty! Czułam się upokorzona i odrzucona.
-Moja droga, przecież nie jesteśmy już nastolatkami – stwierdził przy kolejnej próbie rozmowy. – Nie będziemy się bez przerwy przytulać jak gołąbki.
Nie miałam już pomysłu co zrobić. Bałam się, że mój związek się rozpada i tracę bliskość z mężem, ale on widział tylko siebie i kompletnie ignorował moje potrzeby. Moja koleżanka z pracy namówiła mnie w końcu do zapisania się do grupy wsparcia na Facebooku. Niechętnie dołączyłam do zamkniętej społeczności „Kobiety w nieszczęśliwych małżeństwach”.
„Moja droga, nie jesteś sama. Przeżyłam to samo, co ty!” – napisała jedna z kobiet. „Grupa mnie postawiła na nogi. Dzięki temu mąż zobaczył swój błąd i wróciliśmy do kochającej siebie pary” – przeczytałam w innym komentarzu. Schowałam dumę do kieszeni i opowiedziałam szczerze o moich problemach. Usłyszałam wiele empatii, zrozumienia, dobrych rad. Te kobiety naprawdę wiedziały, co przeżywam! Ich wsparcie dało mi nowe siły.
Była sobota. Tomek jak zwykle przeglądał wiadomości w telefonie, a ja postanowiłam stawić czoła problemowi raz na zawsze. Wyłączyłam program, wyjęłam mu telefon z rąk. Spojrzał na mnie rozdrażniony.
-Dość tego! – oznajmiłam. – Musimy porozmawiać. Nie czuję żadnej bliskości między nami. Nie całujesz mnie, nie przytulasz, nie okazujesz czułości. Przez to czuję się samotna i odrzucona. Potrzebuję więcej bliskości, żeby nasz związek przetrwał. Kocham cię, tylko ciebie chcę przytulać i całować. Spróbujmy to naprawić, zanim będzie za późno.
I wtedy się zaczęła prawdziwa rozmowa. Niełatwa, ale potrzebna. Powoli, razem zaczęliśmy szukać przyczyn i rozwiązań. Okazało się, że Tomek w głębi serca czuł się niepewnie, bał się bliskości i emocji. Potrzebował zachęty i bezpiecznego otoczenia, żeby otworzyć się na pozytywne uczucia. Kluczem była delikatna cierpliwość, wsparcie i okazanie miłości bez oczekiwań. Zaczęliśmy od nowa budować intymność w naszym związku. I udało się.
Choć droga była trudna, teraz jesteśmy sobie bliżsi niż kiedykolwiek. Znów czuję się kochana, gdy Tomek obejmuje mnie ramionami. Nasze wieczory upływają na rozmowach, wspólnym śmiechu i czułych pocałunkach. Gdyby nie rozmowa w tamten wieczór i wsparcie kobiet z Facebooka, kto wie, czy nasz związek by przetrwał. Jestem wdzięczna losowi, że postawił na mojej drodze ludzi, dzięki którym odzyskałam bliskość i miłość męża. Teraz wiem, że zawsze warto walczyć o swoje szczęście.
Nadesłane przez Klaudię z Warszawy
Zobacz także: