Kiedy urodziłam naszą córeczkę Zosię, byłam najszczęśliwszą kobietą na świecie. Od zawsze marzyłam o dwójce dzieci, więc z mężem umówiliśmy się, że za dwa, trzy lata powiększymy rodzinę. Niestety, gdy Zosia skończyła trzy latka, a ja poruszyłam temat drugiej ciąży, Marcin stanowczo odmówił.
-Kochanie, nie stać nas teraz na kolejne dziecko – oznajmił. – Ledwo wiążemy koniec z końcem, musimy się skupić na spłacie mieszkania i samochodu.
Rzeczywiście, oboje dopiero zaczynaliśmy kariery zawodowe i nie pływaliśmy w luksusach. Ale wiedziałam, że damy radę. Tłumaczyłam Marcinowi, że teraz albo nigdy, bo nie chcę rodzić mając 40 lat. Obiecał pomyśleć.
Minął rok i nic. Za każdym razem, gdy próbowałam wracać do tematu, mąż miał jakieś wymówki – to projekt w pracy, to wyjazd służbowy. Czułam rosnącą frustrację. Dlaczego tak bardzo nie chce drugiego dziecka?
W końcu wybuchła awantura. Marcin przyznał, że po prostu się boi.
-Nie dam rady jeszcze raz tych pieluch, bezsennych nocy i zwariowanych wydatków! Ledwo zipiemy z jednym dzieckiem! Nie mogę, rozumiesz? To ponad moje siły!
Byłam w szoku. Przecież uwielbiał Zosię i świetnie sobie radził jako ojciec. Dlaczego więc panicznie bał się powtórki? Tłumaczyłam, prosiłam, płakałam – bezskutecznie. Im mocniej naciskałam, tym bardziej się wycofywał.
Postanowiłam działać inaczej. Skupiłam się na okazywaniu Marcinowi jak najwięcej czułości i wsparcia, by poczuł się bezpiecznie. Chwaliłam go jako tatę, dawałam prezenty „dla najwspanialszego męża i ojca”. Planowałam wspólne wypady we trójkę, by uświadomił sobie, jak dobrze funkcjonujemy jako rodzina.
Nic to nie dało. Wciąż słyszałam „jeszcze nie teraz”. Czułam ogromny smutek i zazdrość, gdy przyjaciółka pokazała zdjęcie USG swojego drugiego maleństwa. Postanowiłam szukać wsparcia.
Dołączyłam do internetowej społeczności „Mamy starające się o drugie dziecko”. Opinie były podzielone.
„Rzuciłam pracę i zajęłam się domem, wtedy mąż się zgodził” – radziła jedna kobieta. „Udało mi się przekonać go rozsądnymi argumentami i cierpliwością” – pisała inna. Jednak zdecydowana większość matek miała za sobą walkę o każde kolejne dziecko. „Niestety, faceci boją się zmian. Musiałam postawić ultimatum!” – zwierzała się jedna z pań.
Nie chciałam do tego doprowadzać. Kochałam Marcina i wiedziałam, że on kocha mnie. Po prostu bał się nieznanego. Postanowiłam więc dzielić się z nim historiami ze społeczności, informacjami o rozwoju dzieci i rodzicielstwie. Stopniowo coraz chętniej ze mną rozmawiał na ten temat.
Pewnego dnia Zosia powiedziała: „Tatusiu, a kiedy ja będę mieć braciszka albo siostrzyczkę?”. Marcin zamarł z widelcem w połowie drogi do ust.
-No wiesz co, skarbie… Tatuś musi jeszcze pomyśleć… – wykręcił się.
-Ale ja chcę mieć siostrzyczkę! Będę się z nią bawić lalkami! Proooszę!
Uśmiechnął się i powiedział, że zobaczymy. Poruszyło mnie to. Widziałam, że w głębi duszy sam chce dać Zosi rodzeństwo.
Położyłam mu rękę na ramieniu.
-Wiesz co, nawet jeśli się boisz, dasz radę. Jesteś wspaniałym mężem i tatą. Razem możemy wszystko. Damy sobie radę, obiecuję. A dzieci to największe szczęście na świecie.
Marcin westchnął, przytulił mnie mocno.
-Dobra, przekonałaś mnie. Spróbujmy. Tylko obiecaj, że dasz mi kopa, jak znowu dostanę ataków paniki, dobrze? Razem damy radę – szepnął.
Wybuchłam radosnym płaczem. W końcu się udało! Teraz mogłam starać się o upragnione drugie dziecko.
Niedługo potem zobaczyłam te dwa paski na teście ciążowym. Podskakiwałam ze szczęścia! Marcin ucieszył się szczerze, choć dostrzegłam też cień strachu w jego oczach. Przytuliłam go mocno. Razem pokonamy wszelkie trudności.
Ciąża okazała się trudniejsza niż pierwsza. Męczyły mnie mdłości, kręciło w głowie. Marcina ogarniały wątpliwości, czy sobie poradzimy. Wspierałam go jak umiałam. Szukałam też rad w społeczności mam w sieci. One dodawały mi sił.
„To normalne, że boi się i panikuje. Ważne, że cię kocha i chce dziecka” – pisały. Opowiadały też własne historie walki o akceptację drugiej ciąży przez mężów. Okazywało się, że niemal każda taka sytuacja kończy się dobrze. „Najważniejsza jest miłość i cierpliwość”.
Kiedy położyłam Antoniego w ramionach Marcina, w jego oczach lśniły łzy wzruszenia i radości.
-Udało się, kochanie. Nasza piękna, duża rodzina – szepnął. – Dziękuję, że we mnie wierzyłaś. Obiecuję, damy radę.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Walka o drugie dziecko nie była łatwa, ale razem z mężem i pomocą wspaniałych mam z sieci udało się spełnić moje marzenie. Teraz cieszymy się naszą cudowną dwójką dzieciaków i nie wyobrażamy sobie życia bez Antoniego. Jestem wdzięczna losowi za to szczęście i za męża, który mimo strachu zaufał mi i naszej miłości. Inaczej mogłabym tego żałować przez resztę życia.
Nadesłane przez Zuzannę (32 l.) z Białegostoku
Zobacz także: