Siedziałem na kanapie przed telewizorem, a Kasia przechodziła i usiadła obok mnie. Wyglądała jak zwykle pięknie, ale kiedy chciałem ją pocałować, odwracała głowę.
„Ej, co jest grane? Nie pocałujesz mnie?” – pytałem zdziwiony.
„Nie chcę, po prostu nie mam na to ochoty” – odpowiadała krótko.
Trudno, nie naciskałem. Ale z czasem zacząłem się nad tym więcej zastanawiać. Dlaczego moja żona, z którą jestem już tyle lat, nagle nie chce się całować? Czy zrobiłem coś nie tak? Miałem męski umysł, a ona kobiece zachcianki, więc może to jakiś babski kaprys?
Zacząłem zadawać sobie różne pytania, a im dłużej to trwało, tym bardziej mnie to gryzło. Zacząłem się zastanawiać, czy to nie pierwszy krok do końca naszego małżeństwa. Może Kasia mnie już nie kocha? A może zaczęła się podkochiwać w kimś innym?
Postanowiłem przeprowadzić małe śledztwo wśród kumpli z pracy. „Słuchajcie, macie jakiś problem, jak żona nie chce się całować?” – zapytałem przy piwie.
„Haha, a co tam Tomek, laska cię zbyła?” – zarechotali. „Nie żartujcie, naprawdę poważna sprawa” – ponagliłem ich.
„A zdarzało się? U każdego się zdarza” – odparł wtedy Paweł. „Zwłaszcza jak jest po czymś wkurzona, albo jak mamy kłótnię. Wtedy przez jakiś czas nie ma czułości. Wiesz, baby są z innej planety.”
Zapamiętałem tę radę. Rzeczywiście, przyznałem w duchu, że ostatnio sporo się u nas kłóciliśmy. Może to przejściowy stan i po prostu muszę poczekać, aż Kasia przestanie się złościć i wróci do poprzednich nawyków?
Uzbrojony w tę myśl, odpuściłem sobie naciskanie na żonę. Wręcz udawałem, że jej odmowa nie robi na mnie wrażenia. Tymczasem stara dobra metoda „kwiatki na przeprosiny” zaczęła działać.
Przyszedłem do domu z pięknymi różami, Kasia się rozpromieniona, a wieczorem udało mi się ją pocałować. Przez następny tydzień nie było problemu z czułościami! Więc potwierdziła się teoria, że kobiety są z innej planety, ale da się je jakoś zrozumieć.
Kilka miesięcy później problem z całowaniem się jednak wrócił. Tym razem już nie wspominałem Kasi o tym, bo założyłem, że znowu jest po prostu zła na mnie o coś. Kupiłem więc bukiecik tulipanów, ale tym razem bez skutku. Zacząłem się poważniej niepokoić.
„Posłuchajcie, ale tak na serio, macie taki problem, że żona nie chce się całować?” – zapytałem w pracy jeszcze raz. Kumpli to zainteresowało, więc zaczęli się wypytywać.
„A może ma jakiś… problem z zębami?” – dociekał Mariusz.
„Nie nie, zęby porządne, higienę ma na poziomie” – zapewniłem.
„To może się jej zwyczajnie spadek libido? Wiesz, jak baba ma małą ochotę, to może mieć dosyć pocałunków, bo to napędza namiętność” – wywnioskował następny kolega.
To była ciekawa teza, przyznałem. Bo rzeczywiście ostatnio rzadko uprawialiśmy seks, bo Kasia albo była zmęczona, albo miała okres… Może więc rzeczywiście nie chce pocałunków, bo się boi, że jedno doprowadzi do drugiego? Faceci wiedzą, co to znaczy pocałować gorącą laskę, od razu się robi więcej ochoty! Może Kasia po prostu chciała przedłużyć naszą przerwę od seksu? Albo rzeczywiście przestała mieć takie potrzeby, a nie chciała mnie odrzucać za każdym razem, gdy bym chciał iść dalej?
Wróciłem do domu i siedziałem nieco zmieszany, nie odzywając się do Kasi. „Ej, o co chodzi?” – zapytała w końcu. „Nic, nic…” – próbowałem zbywać.
Ale żona czuła, że coś jest nie tak. Dosiadła się do mnie na kanapie i objęła mnie ramieniem. „No mów, co się dzieje?” Nic nie mówiłem, tylko przyglądałem się jej ślicznej buzi.
Ale Kasia nie dała rady, jakby wyczuwając moje zamiary. „Tomek, błagam cię, nie całuj mnie teraz!” – poprosiła z lekką desperacją w głosie.
Nie wytrzymałem. „Ale czemu?! Czemu nie możesz mnie pocałować? Przez tyle miesięcy odwracasz się, gdy chcę cię pocałować! Przepraszam, ale zaczynam się zastanawiać, czy wciąż mnie kochasz?” – wydusiłem z siebie.
Ku mojemu zdziwieniu, Kasia wybuchła śmiechem:
„Głupolu! Nie kocham cię? Ale skądże! Po prostu nie mogę się teraz całować.”
„Ale czemu?” – nie ustępowałem.
„Przecież dwa miesiące temu miałam robioną drobną operację zatok. Lekarze zabronili mi wszelkich pocałunków i bliskich kontaktów, żeby się nie zaraziła żadną infekcją. Mam się oszczędzać przez parę miesięcy” – wyjaśniła ze śmiechem.
Zrobiło mi się głupio, że wysnuwałem takie dziwne teorie! Po prostu powinniśmy sobie powiedzieć wprost, bez żadnych niedomówień czy domysłów.
„Ok, teraz wszystko jest jasne” – odparłem, ściskając jej dłoń i cmokając w policzek. Szczerość i otwartość to klucz do udanego związku. Taką radę od razu mogę przekazać kumplom z pracy.
Przesłał Marek z Poznania
Zobacz także: