Samotność po śmierci męża

Siedziałam przy oknie i patrzyłam na deszcz. Krople uderzały o szybę, spływały w dół, łączyły się w strumyki. Deszcz płakał, tak jak ja płakałam każdego dnia od kiedy zabrakło Janka.

Minął już rok, ale tęsknota ani trochę nie zelżała. Wręcz przeciwnie, z każdym dniem czułam coraz większą pustkę. Pustkę, której nic nie było w stanie zapełnić. Ani praca, ani spotkania z przyjaciółmi, ani nawet moja ukochana wnuczka.

Westchnęłam ciężko i sięgnęłam po album ze zdjęciami. Tak bardzo brakowało mi jego uśmiechu, ciepła jego dłoni, brzmienia jego głosu. Gdybym tylko mogła cofnąć czas! Ale niestety, życie nie działa w ten sposób.

Niespodziewane odwiedziny

Ktoś zapukał do drzwi, wyrywając mnie z zadumy. Zdziwiłam się, bo nie spodziewałam się gości. A już na pewno nie o tej porze i przy takiej pogodzie.

Otworzyłam drzwi i stanęłam oko w oko z siostrą Janka.

– Witaj, Zosiu! Wejdź, rozgość się. Tylko się przebierz, bo jesteś cała mokra. Zaraz przyniosę ci rzeczy.

Zosia weszła nieśmiało, rozglądając się po mieszkaniu. Widziałam, że jest spięta i zakłopotana. Siostra Janka mieszkała w innym mieście i rzadko się widywałyśmy.

Gdy Zosia się przebrała, zaproponowałam jej herbatę i ciasto. Zgodziła się chętnie, więc poszłam do kuchni przygotować poczęstunek.

Nieoczekiwane wyznanie

– Jesteś pewnie zdziwiona moją wizytą – odezwała się Zosia, gdy podałam herbatę. – Wiem, że nie utrzymywałyśmy bliższego kontaktu. Ale musiałam cię zobaczyć i z tobą porozmawiać.

– Oczywiście, rozumiem – odparłam, choć tak naprawdę nic nie rozumiałam. – Słucham cię uważnie.

Zosia upiła łyk herbaty. Zauważyłam, że trzęsą jej się ręce.

– Bo widzisz… Ja tak bardzo kochałam Janka. Od najmłodszych lat mieliśmy super kontakt. I tak okropnie mi go brakuje…

Zamurowało mnie. Tego się zupełnie nie spodziewałam, w końcu nie miałyśmy ze sobą dobrego kontaktu.

– Przepraszam, że ci to mówię. Wiem, jak to musi brzmieć… Ale nie mogłam dłużej tego w sobie dusić. Chciałam, żebyś wiedziała, jak mi go brakuje. Żeby ktoś wiedział…

Łzy popłynęły jej po policzkach. Sięgnęłam po chusteczkę i podałam Zosi.

Zrozumienie i pocieszenie

Nie gniewałam się na Zosię, że przyszła z tym do mnie. Wręcz przeciwnie, ogarnęło mnie współczucie. Także i ja przecież zmagałam się z poczuciem straty.

– Nie płacz, Zosiu. Rozumiem cię – powiedziałam łagodnie. – Wiem, jak trudno jest stracić kogoś bliskiego.

Zosia pokiwała głową, ocierając łzy.

– Dziękuję ci. Bałam się, że mnie nie lubisz… Że każesz mi wyjść i nie będziesz chciała utrzymywać ze mną kontaktu.

– Oczywiście, że nie! Jesteśmy rodziną, musimy się wspierać.

Uśmiechnęłam się smutno.

– Janek odszedł, ale my nadal tu jesteśmy. I obie cierpimy z tego powodu.

Nowa przyjaźń

Od tamtego dnia Zosia zaczęła do mnie często przyjeżdżać. Stopniowo, krok po kroku, zawiązała się między nami nić porozumienia i zrozumienia.

Znów miałam w życiu bliską osobę, z którą mogłam podzielić się swoimi troskami. A Zosia wreszcie miała komu się zwierzać.

Pewnego razu, gdy siedziałyśmy razem przy herbacie, Zosia bawiła się moją starą broszką w kształcie motyla.

– Pamiętam, jak Janek kupił ci tę broszkę – powiedziała któregoś razu. – Było to na twoje osiemnaste urodziny…

Uśmiechnęłam się na to wspomnienie. Zosia opowiadała dalej, a ja słuchałam z rozrzewnieniem.

Tak, brakowało mi Janka. Ale teraz, mając Zosię u swego boku, samotność była odrobinę łatwiejsza do zniesienia.

Nadesłała Magdalena z Sopotu.



Zobacz także:
Photo of author

Anna Kowalska

Jestem pasjonatką podróży i fotografii. Uwielbiam odkrywać nowe kultury i dokumentować moje przygody. W wolnych chwilach piszę wiersze i opowiadania. Moim marzeniem jest wydanie własnej książki pełnej opowieści z różnych zakątków świata.

Dodaj komentarz