Stałem przed lustrem i poprawiałem muchę, szykując się na spotkanie z córką. Miałem nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Ostatnio nasze relacje były napięte, a Zosia zdawała się mnie unikać. Chciałem to zmienić. Westchnąłem. Chwyciłem kluczyki od samochodu i ruszyłem na dół.
Wsiadłem do samochodu z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony cieszyłem się na spędzenie czasu z Zosią, z drugiej – bałem się, że znów skończy się to kłótnią. Od kiedy jej mama, moja była żona, nas zostawiła, nasze relacje stały się napięte. Zosia buntowała się przeciwko mnie, oskarżając o zbytnią kontrolę. Ja z kolei martwiłem się o nią i starałem chronić jak tylko umiałem. Niestety, im mocniej ją ściskałem, tym bardziej się wyrywała. Gdy dotarliśmy do restauracji, Zosia już czekała przy stoliku. Uśmiechnąłem się na jej widok, ale ona nawet na mnie nie spojrzała, wpatrzona w telefon. Zignorowałem brak powitania, nie chcąc od razu wszczynać kłótni.
– Miło cię widzieć, kochanie. Jak leci? – zagaiłem, siadając naprzeciwko.
– Nie narzekam – mruknęła, wciąż pisząc komuś wiadomość.
Westchnąłem cicho. Miałem nadzieję na cieplejsze powitanie. Kelner przyniósł karty dań.
– Co będziesz jeść? – zapytałem, przeglądając menu.
– A bo ja wiem… – Zosia w końcu podniosła wzrok znad telefonu. – Może zamówię sobie wino.
Zmarszczyłem brwi. Była niepełnoletnia, nie mogła pić alkoholu.
– Jesteś za młoda na wino – przypomniałem stanowczo.
Wywróciła oczami.
– Oj, daj spokój. Tylko jedną lampkę. Nikt się nie dowie.
Zacisnąłem zęby, powstrzymując się od ostrej riposty. Wiedziałem, że muszę zachować spokój. Postanowiłem to przeczekać. Może zmieni zdanie, kiedy przyniosą jedzenie.
– Jak idzie nauka? Dobrze zdałaś ostatnie klasówki? – zmieniłem temat. Wzruszyła ramionami.
– W miarę.
Westchnąłem. Coraz trudniej było do niej dotrzeć.
– Słuchaj, Zosiu… – zacząłem łagodnie. – Wiem, że przechodzisz trudny okres, ale martwię się o ciebie. Chcę ci pomóc.
– Nie, tato – przerwała ostrym tonem. – To ty przechodzisz trudny okres. Ja sobie radzę świetnie.
Zamurowało mnie. Nie spodziewałem się tak ostrej odpowiedzi.
– Słucham? Myślałem, że też cierpisz… – wydukałem.
– Odkąd mama nas zostawiła, zachowujesz się, jakbyś tylko ty cierpiał. A pomyślałeś może o mnie? Jest mi tak samo ciężko. Tęsknię za mamą. Ale zamiast mnie wesprzeć, tylko mi dokuczasz!
Zaskoczyły mnie jej słowa. Czy rzeczywiście byłem tak zaślepiony własnym bólem, że nie dostrzegłem jej cierpienia?
– Oczywiście, że myślę o tobie… Tylko chcę ci pomóc – wybąkałem.
– Gdybyś myślał, wiedziałbyś, że potrzebuję przestrzeni. Zamiast tego mnie kontrolujesz i zadręczasz. Nie mogę się z tobą dogadać!
Poczułem ukłucie winy. Może faktycznie za bardzo ją kontrolowałem? Chciałem jak najlepiej, a osiągnąłem wręcz przeciwny skutek.
– Staram się jak umiem. Po prostu się martwię. Nie chcę, żebyś cierpiała tak jak ja…
– Wiem. – Jej głos złagodniał. – Ale musisz mi zaufać. Dam sobie radę. Tylko przestań mnie dusić.
Zamilkłem, analizując jej słowa. Być może miała rację. Byłem tak pochłonięty własnym bólem po stracie żony, że zupełnie nie dostrzegałem potrzeb Zosi. Moja troska była dla niej krępująca, a nie pomocna.
– Przepraszam, kochanie – wyszeptałem po chwili. – Masz rację. Postaram się być lepszym ojcem i dać ci więcej swobody. Tylko obiecaj, że zawsze będziesz ze mną szczera.
Uśmiechnęła się lekko. Pierwszy raz od dawna.
– Jasne, tato. Dziękuję. A teraz zamówmy coś do jedzenia. Umieram z głodu!
Roześmiałem się z ulgą. Wyglądało na to, że w końcu znaleźliśmy wspólny język. Być może jeszcze nie było za późno, by naprawić nasze relacje. Kelner przyniósł zamówione dania. Zosia z apetytem zabrała się za swój stek z frytkami. Uśmiechnąłem się na ten widok.
– No i co u ciebie słychać? Jakieś nowości w szkole czy wśród znajomych? – zagaiłem.
– Właściwie to tak – przyznała z ustami pełnymi jedzenia. – Chodzę ostatnio z Krzyśkiem.
– Z Krzyśkiem? A to ci heca! – ucieszyłem się. – Opowiedz mi o nim.
I tak zaczęła opowiadać o swoim chłopaku, a ja słuchałem z zainteresowaniem. Miło było znów rozmawiać swobodnie, bez kłótni i oskarżeń. Ku mojemu zdziwieniu, Zosia nawet odłożyła telefon, skupiając się wyłącznie na naszej rozmowie. Gdy podwiozłem ją później do domu babci, niespodziewanie mnie przytuliła.
– Dzięki za miły wieczór, tato – powiedziała ciepło. – Dobrze się bawiłam.
– Ja też, kochanie – odparłem z uśmiechem. – Cieszę się, że w końcu porozmawialiśmy szczerze. Obiecuję poprawić się jako ojciec.
– Wiem, że dasz radę. Jesteś wspaniałym tatą.
Jej słowa wzruszyły mnie i dodały otuchy. Gdy odjeżdżałem, machała mi z uśmiechem. Poczułem, że w końcu zaczynam odzyskiwać moją córeczkę. Być może jeszcze uda nam się odbudować relację i stworzyć szczęśliwą rodzinę we dwójkę.
Nadesłał Grzegorz z Bydgoszczy
Zobacz także: