Mój mąż jest dobry, ale go nie kocham

Mój mąż Jacek zawsze był dla mnie dobry. Opiekuńczy, troskliwy, pomocny. Nigdy nie podniósł na mnie ręki, nie obrażał, nie zdradzał. Byliśmy małżeństwem już 15 lat. Poznaliśmy się na studiach, on kochał mnie od pierwszego wejrzenia. Ja doceniałam jego oddanie, ale nigdy nie czułam motylków w brzuchu. Zakochałam się w nim rozumem, a nie sercem.Pewnego razu, gdy siedzieliśmy przy kolacji, rozmawialiśmy o naszym dniu. Jacek opowiadał z entuzjazmem o nowym projekcie w pracy, a ja dzieliłam się frustracją związaną z moim szefem. Nagle Jackowi odebrało mowę. Zbladł, oczy mu się zaszkliły. W panice zadzwoniłam po karetkę.

– Kochanie, co się dzieje?! Jacek, słyszysz mnie?! – krzyczałam przerażona.

On jednak nie był w stanie wydobyć z siebie głosu. Z jego ust płynęła strużka śliny. Trząsł się na całym ciele. Bałam się, że umiera na moich oczach.W szpitalu okazało się, że miał udar. Leżał nieprzytomny, podłączony do aparatury. Trzymałam go za rękę, rozmawiałam, ale on nie reagował.

– Proszę się nie poddawać, pani mężowi na pewno pomoże świadomość, że jest pani przy nim – powiedziała pielęgniarka.

Nagle coś we mnie pękło. Zalałam się łzami. Uświadomiłam sobie, jak bardzo kocham Jacka. Jakim cudem wcześniej tego nie dostrzegałam? Te 15 lat razem, jego dobroć, troska, wsparcie… Dopiero teraz, gdy mogłam go stracić, zrozumiałam, że jest miłością mojego życia.

– Kocham cię, Jacku! Słyszysz mnie? Nie opuszczaj mnie! Obiecuję, że jak się obudzisz, wszystko ci wynagrodzę – szlochałam.

Nagle Jacek otworzył oczy i uśmiechnął się blado.

– A więc… musiałem doprowadzić się do udaru… żebyś w końcu powiedziała, że mnie kochasz? – wyszeptał ledwo słyszalnym głosem.

Zamurowało mnie. Żartujesz sobie ze mnie? Udawałeś? Jacek przytaknął.

– Od dawna czułem, że mnie nie kochasz. Chciałem, żebyś się we mnie zakochała. Wymyśliłem ten podstęp z udarem. Przepraszam cię, kochanie. Zrobiłem to z rozpaczy.

Nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać. Ten szaleniec podstępem zmusił mnie, bym się w nim zakochała. I wiecie co? Chyba mu się udało. Bo gdy tak leżał blady w tym szpitalnym łóżku, wyglądał jak mój rycerz w lśniącej zbroi. Mój wybawiciel. Miłość mojego życia.Wróciliśmy do domu dwa tygodnie później. Jacek był osłabiony, ale szczęśliwy. Ja natomiast nie mogłam uwierzyć, do czego posunął się mój mąż.

– Jak mogłeś mi to zrobić?! – krzyknęłam pewnego wieczoru. – Gdyby coś poszło nie tak, mogłeś umrzeć! Dla jakiegoś głupiego podstępu!

Jacek spuścił głowę.

– Wiem, że źle postąpiłem. Ale tak bardzo pragnąłem twojej miłości… Czułem, że mnie nie kochasz, a nie potrafiłem z tym żyć. Kocham cię ponad życie, rozumiesz?

Westchnęłam ciężko i usiadłam obok niego, biorąc go za rękę.

– Rozumiem. Ale obiecaj mi, że nigdy więcej czegoś takiego nie zrobisz. Twoje zdrowie i życie są dla mnie najważniejsze.

Jacek kiwnął głową.

– Obiecuję. Już nigdy cię nie zawiodę.

Objęłam go mocno i pocałowałam. Wiedziałam, że mówi szczerze.Od tamtej pory nasz związek nabrał zupełnie nowego wymiaru. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę, rozmawialiśmy godzinami, kochaliśmy się namiętnie. Czułam, jakbym na nowo poznała Jacka – i siebie przy nim.Pewnego wieczoru, gdy leżeliśmy wtuleni w swoje ramiona, Jacek nagle powiedział:

– Wiesz co, moja miłości? Gdybym mógł cofnąć czas, znów bym to zrobił.

Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Słucham?!

Roześmiał się.

– Żartowałem! Ale warto było to powiedzieć, żeby jeszcze raz zobaczyć twój uroczo zmarszczony nosek. Kocham cię, skarbie.

Zaśmiałam się i pocałowałam go.

– Ja ciebie też kocham, ty wariacie.

I choć nigdy bym mu tego głośno nie przyznała, gdzieś w głębi serca wiedziałam – on ma rację. Gdyby nie jego szalony plan, nigdy nie odkryłabym prawdziwej miłości, która cały czas była tuż obok.

Nadesłała Karolina z Ostrołęki



Zobacz także:
Photo of author

Artur Smoliński

Dodaj komentarz